czwartek, 27 lutego 2014

Bądź wierny Idź


Uważam, że nie można zgadzać się na wszystko, co nam narzucają. Chciałam zrobić jakiś górnolotny wstęp, ale doszłam do wniosku, że nie ma takiej potrzeby, przechodzę więc od razu do rzeczy. Pewnie, można być całe życie biernym, a kiedy sytuacja się pogarsza, jedynie ponarzekać i przystosować się do nowych warunków. Pewnie, że można. Powiem więcej, to bardzo kusząca opcja: nie musisz nic robić, nie tracisz czasu na sprzeciwianie się, nikomu się nie narażasz. Brzmi dobrze, ale czy właśnie o to chodzi w życiu? A może jednak są takie sytuacje, w których trzeba powiedzieć: „Dość!”? Z pewnością można tu zaliczyć przypadki, w których ktoś zachowuje się niefair i niezgodnie z prawem, nawet jeśli to ktoś „z góry”, komu możemy podpaść. Nie łudź się, na tym się nie skończy. Jeśli raz zobaczą, że akceptujesz łamanie twoich praw, to nie zawahają się złamać ich kolejny raz, jeszcze dotkliwiej. Nie, nie jestem naiwną hurra-optymistką. Wiem, że nie zawsze się wygrywa. Wiem, że taka walka jest trudna, ale, pamiętaj, nie jest niemożliwa do zwyciężenia. A jeśli wygrasz, zyskasz o wiele więcej niż ten spokój, który byś miał/-a, nic nie robiąc. Sam/-a zdecydujesz, czy wolisz wygodne życie, czy takie, w którym trzeba się trochę natrudzić, ale można później zebrać owoce tej pracy. Jeśli przegrasz, będziesz bolało, bardzo bolało. Ale każda porażka uszlachetnia, czyni nas silniejszymi i mądrzejszymi, nawet jeżeli tego nie widzimy. Poza tym pokażesz „górze”, że nie jesteś obojętny/a na to, co robią. Nawet jeśli przegrasz, będą pamiętali, że walczyłeś/aś. Ludzie potrafią walczyć o wielkie rzeczy, chociażby o niepodległość państwa, nawet jeśli grozi im śmierć, a ty nie chcesz walczyć o sprawę, bądźmy szczerzy, o wiele mniejszą, bo tak jest wygodniej? Nie zmuszę cię do działania, wiem o tym. Ale nie zamierzam się do ciebie przyłączać. Będę walczyć. 

PS. Tak, tytuł to cytat z "Przesłania Pana Cogito". To utwór, który mówi o wielkiej walce, ale jest odpowiedni również do tych trochę mniejszych, więc warto go sobie przypomnieć.









spodnie - Pako Jeans; płaszczyk, kolczyki - Orsay; sweter - Cropp Town; trampki - Sinsay; torebka - Carry; apaszka - Medicine; bransoletka - Claire's

poniedziałek, 17 lutego 2014

Przy kawie czujemy się Bosco


Jakiś czas temu pisałam o Cafe Amelia, dziś przyszła pora na drugą z moich ulubionych rybnickich kawiarni, czyli Bosco. Znam ją prawie od zawsze, więc ocena może być nie do końca obiektywna ;).

Wystrój jest bardzo przytulny, przyjemnie spędza się tam czas przy kawie i ploteczkach ;). Lubię obserwować ryby pływające w dużym akwarium znajdującym się blisko wejścia. Dla młodszych klientów znajdzie się stoliczek z kredkami i kolorowankami. Zamówienia realizowane są bez zbędnej zwłoki, obsługa jest zawsze sympatyczna i profesjonalna. Ceny są, powiedziałabym, normalne – ani nie przesadnie wysokie, ani nie zaskakująco niskie.

Często biorę tam latte macchiatto z syropami smakowymi (zwłaszcza mam słabość do orzechu makadamii), ostatnio natomiast skusiłam się na nowość w postaci Amaretti con Panna z bitą śmietaną, ciasteczkami oraz likierem amaretto – prawdziwa uczta dla oka i podniebienia. Koleżanka z kolei zdecydowała się spróbować  cynamonowego latte i również je sobie chwaliła. Z ciast mamy do wyboru między innymi nieśmiertelny sernik wiedeński, kuszącą, cieplutką szarlotkę z gałką lodów i bitą śmietaną oraz słodziutkie marlenki (dla mnie orzechową!). Na uwagę zasługują także pozostałe desery, mamy szeroki wybór naleśników (w tym mój faworyt: z serem i jagodami), gofrów, jogurtów z dodatkami, deserów lodowych oraz takie cudeńka jak banany w cieście albo brzoskwinie/gruszki z adwokatem. Ostatnio z wystawy uśmiechały się krąglutkie bezy.

Podsumowując, dzięki niezwykle bogatemu menu w Bosco każdy znajdzie dla siebie coś odpowiedniego. Jest to idealne miejsce, żeby napić się kawki lub herbaty, zjeść coś dobrego i porozmawiać o ważnych sprawach bądź po protu poplotkować z koleżanką.


brzoskwinie z adwokatem




sernik wiedeński

cynamonowe latte macchiatto


szarlotka na ciepło

amaretti con panna


niedziela, 9 lutego 2014

Jednorożec do obrony przed sesją


Jak wiadomo wszem i wobec okolice początku lutego to okres panowania wyjątkowo uciążliwej choroby dopadającej rzesze młodych ludzi, a mianowicie – sesji. Mnie także ta potworzyca dopadła, stąd moja przykra absencja na blogu. Teraz mam krótki antrakt, więc może ponadrabiam zaległości wszelakie, zaczynając od książkowych. Wreszcie zabrałam się za „Grę o tron”, już na jednej z pierwszych stron zachwycił mnie dialog:
"Robb says the man died bravely, but Jon says he was afraid."
"What do you think?" his father asked.
Bran thought about it. "Can a man still be brave if he's afraid?"
"That is the only time a man can be brave," his father told him.
Wpasowuję rzeczywistość w realia egzaminacyjne. Bo czyż powyższy cytat o odwadze i strachu nie oddaje idealnie tego, co czujemy na chwilę przed rozpoczęciem się tego okrrropnie trudnego egzaminu ;)? Na dokładkę kolejny cytat, tym razem stricte z sesji, ponieważ musiałam się o tym człowieku uczyć:
Każdy z nas jest ignorantem, tyle że w różnych dziedzinach wiedzy.
Jose Ortega y Gasset, niezwykle inteligentny człowiek, być może kiedyś o nim parę słów napiszę. A jakby tak dodać to zdanie przy trudnym pytaniu na egzaminie ;)? 

Jeśli chodzi o strój to jest to czerń na wesoło w bardzo przyjemnej kompanii - kropek oraz różowego jednorożca, który przybył do nas z innej galaktyki ^^
The heart of kitsch!












płaszcz, pierścionek, kolczyki - Orsay; bluzka - New Yorker; spodnie - Pako Jeans; narzutka w kropki, pasek - H&M; martensy - McArthur; torebka - Carry; zegarek, nauszniki - jarmark bożonarodzeniowy we Wrocławiu :)