Przez sporą część swego krótkiego życia byłam
„fantastycznym ignorantem”, olewając ogólny i długotrwały boom na literaturę
fantasy. Aż pewnego pięknego dnia pomyślałam sobie: „Kurczę, Reptilia, skoro
tyle osób to czyta, to może jednak coś w tym jest?”. Od tego czasu powoli
wczytuję się w fantastykę i muszę przyznać, że była to jedna z mądrzejszych
decyzji, jakie do tej pory podjęłam. Choć nadal raczkuję, jeśli chodzi o
literaturę opanowaną przez magię i cudowne stwory, to sukcesywnie kolejne tomy
mogę oznaczać jako „przeczytane” i „polubione”. A skoro już wchodzę w ten
świat, to stwierdziłam, że czemu by się nie wybrać na Pyrkon? A co!
W sobotę, 23 marca, dotarłam wraz z koleżankami do
Poznania. I już na pierwszy rzut oka widziałam, że moje wyobrażenia były dużo
skromniejsze niż rzeczywistość. Moja wizja nie zakładała, że tenże konwent: a)
odbywa się na tak dużej przestrzeni, b) jest oblegany przez tak horrendalną
liczbę ludzi. Muszę szczerze przyznać, że oglądanie tych wszystkich pozytywnie
zakręconych ludzi, poprzebieranych w stroje swoich ulubionych bohaterów filmów,
książek, gier, anime etc. wprawiało mnie w niesamowicie miły nastrój. Konwent
to chyba jedno z niewielu miejsc, gdzie można popuścić wodze wyobraźni i
uwolnić swoją kolorową duszę. I, żeby nie było, moim zdaniem steampunkowcy i
goci mają również kolorową duszę, ponieważ przez ten termin rozumiem chęć
przebrania się, ekspresję, urzeczywistnienie wizji ubraniowej i twórczej. Warto
też wspomnieć o „targowisku”. Ilość gier, książek, strojów, biżuterii, kostek
do gry, mang, broni i komiksów była po prostu zniewalająca.
Głównym punktem programu były dla mnie spotkania z
autorami. Jarosław Grzędowicz zrobił na mnie bardzo pozytywne wrażenie jako
człowiek, który jest po prostu sobą, nie odgrywa wielkiego artysty. Wśród pytań
od publiczności jedno zwróciło moją uwagę: „Jakiej muzyki słuchał pan przy
pisaniu Pana lodowego ogrodu?”. Oczywiście, aby nie
rozpraszała, była to muzyka filmowa, jeżeli dobrze pamiętam, pisarz wspominał o
ścieżce dźwiękowej m.in. „Gladiatora”, „Troi” i „Helikoptera w ogniu”.
Natomiast nie rozumiem idei zapytania po raz trzeci (no, błagam, ileż razy można
zadawać to samo pytanie w różnej formie?) o ulubione książki. Owe pytanie
brzmiało: „Jakie książki stawia pan na najwyższej książce?”, a Grzędowicz, dla
ucięcia dyskusji, stwierdził, że ma na półce bałagan, więc trudno powiedzieć, co znajduje się najwyżej. I jak, zastanawiam się, jak można w takiej sytuacji próbować wytłumaczyć, że pytanie miało charakter metaforyczny? Czyżby zadający
je człowiek miał naszego sympatycznego pisarza za idiotę, nie rozumiejącego
prostej przenośni i nie zauważył celowego odpowiedzenia w sposób dosłowny?
Jakub Ćwiek opowiadał sporo o swojej trasie po
Polsce, promującej czytanie, o życiu à la rockman oraz o teledysku promującym
„Dreszcza”. Wspomniał też o ostrzeżeniu, które znajduje się na początku jego
najnowszej książki. Okazało się, że umieścił je zapobiegawczo, ponieważ
niektórzy recenzenci „Chłopców” stwierdzili, że nie spodziewali się, że ta
książka będzie tak wulgarna. W tym momencie pisarz zwrócił uwagę na okładkę:
dwóch ponurych typów w skórach, z nożem, motocyklami w tle i seksowna,
wypinająca tyłek kobieta, również ubrana w skórzane ciuchy. Następnie spytał,
jak można po zobaczeniu takiej okładki oczekiwać, że postaci będą używać
sformułowań typu: „o, kurczątko” czy „ojejku, jej” (nie jestem pewna, jakich
dokładnie przykładów użył, ale te oddają sens jego wypowiedzi).
Reasumując, atrakcji było co nie miara i gdybym nie
była ograniczona czasowo (bo byłam tam tylko w sobotę, podczas gdy cały konwent
trwał trzy dni) oraz ilościowo (niestety nie potrafiłam się rozdwoić ani
roztroić – nie mylić z „rozstroić” ;)), to z pewnością odwiedziłabym więcej
atrakcji. Ale i tak jestem niesamowicie zadowolona, bo zdobyłam autografy
Grzędowicza oraz Ćwieka, spędziłam miło czas z koleżankami i poczułam duży napływ
pozytywnej energii.
Pozdrawiam,
Reptilia :)
Oto ja jako Wielki Ptak z Ulicy Sezamkowej oraz sam Wielki Ptak dla porównania. Stylizacja powstała, kiedy nudziło nam się podczas czekania w pyrkonowej kolejce. |
Jednorożcolama - mała pamiątka z konwentu. Jeżeli nie wierzyliście, że istnieją, oto niezbity dowód ;)! |
byłaś na Pyrkonie o jaaaa!! :D w ogóle to znalazłam Twojego bloga na Freakshow :D faaajnie tu :) u siebie piszę też trochę o Ćwieku więc wpadnij jak chcesz ;)
OdpowiedzUsuń