Nie będę was zanudzać pisaniem, jak dokładnie przygotować owsiankę, bo robię to zgodnie z metodą, którą znali już starożytni Rosjanie, więc to nic odkrywczego ;). Gdybym przygotowywała pieczoną owsiankę, to bym wrzuciła tu dokładny opis - ale ten eksperyment pozostaje w fazie planów (a jakby kogoś to zaintrygowała, to odsyłam do Mortycji). Ja natomiast skupiam się na tym, co można wrzucić do tejże owsianki. Poniżej (i powyżej) widzicie propozycję z a) mango, białą czekoladą i sezamem, b) bananem, białą czekoladą i sezamem. Polecam również połączenie winogron ze słonecznikiem, inną ciekawą opcją są jabłka i gruszki. Oczywiście latem można o wiele bardziej wzbogacić owsiankę o wszelakie owoce sezonowe. Niezależnie od pozostałych dodatków, czekolada pasuje zawsze ;).
II (Nieudane) naleśniki
Dobrze jest się uczyć na swoich błędach, a jeszcze lepiej - na cudzych. Jak zobaczycie poniżej, moje pierwsze samodzielnie zrobione naleśniki, no, w sumie to nawet nie przypominały naleśników. Popsułam dwie sprawy. 1. Mimo tego, że starałam się zachować proporcje z przepisu, ilość mąki okazała się niewystarczająca. Toteż, przestrzegam, nie trzymajcie się kurczowo przepisu, czasem warto zrobić coś "na oko". 2. "Cienka warstwa" oznacza "cienką warstwę", więc jeśli masz małą patelnię, jak ja, to nie lej TYLE tego ciasta na nią. Dzięki skorygowaniu powyższych błędów kolejne naleśniki zaczęły już wyglądać tak jak powinny i nawet smakować jak powinny ^^"
Bon appetit!