niedziela, 28 kwietnia 2013

Jedzenie nie ma prawa głosu

Sprawa uboju rytualnego jest głośna od jakiegoś czasu. Rzeźniom bardzo, bardzo na niej zależy. Że co? A, tak, przepraszam, przecież tu nie chodzi o koncerny mięsne i wielkie pieniądze z eksportu, ale o tradycję i wiarę, które wielkodusznie szanujemy. O co właściwie chodzi? Jak wiadomo, niektóre wielkie religie mają sporo obostrzeń odnośnie zasad żywieniowych swoich wiernych. Żydzi nie tkną wieprzowiny i mięsa królika, które są niekoszerne, z kolei muzułmanie będą trzymać się z dala od alkoholu oraz również od wieprzowiny, ponieważ są one haram, czyli złe, be, niedobre (natomiast dozwolone pokarmy nazywane są halal). Ale nie chcę tutaj krytykować innych religii. Wszak my też mamy pewne reguły odnośnie jedzenia, jak choćby post jakościowy i ilościowy. Czas teraz wyjaśnić, na czym polega ów ubój rytualny. Żeby mięso było godne judaistycznych i islamskich podniebień, zwierzę nie może być przed śmiercią ogłuszone. Podrzyna się gardło takiemu w pełni świadomemu przyszłemu kotlecikowi i czeka spokojnie parę godzin, aż wykrwawi się on na śmierć. Nie, nie krytykuję niczyich tradycji. Dopóki nikogo one nie krzywdzą. Boli mnie niezmiernie brak humanitaryzmu w XXI wieku. Ale przecież „humanitaryzm” pochodzi od łacińskiego „humanitas”, czyli „ludzkość, człowieczeństwo”, więc zwierząt to nie dotyczy. Czyli wszystko jest OK., można je zarzynać wedle woli i dowolnym sposobem. W końcu one nikomu się nie poskarżą, że łamane są ich prawa. A teraz powód, który tknął mnie do napisania tejże notki. Rada Ministrów przyjęła projekt ustawy zezwalającej na ubój rytualny. W przypływie empatii Donald Tusk wspomniał tych wszystkich ludziach, którzy w tej branży pracują i dla których jest ona źródłem utrzymania. Aż można się wzruszyć, kiedy się czyta, że on tyle dla nich robi. Przypomniał też, w jak wielu krajach UE proceder ten jest legalny. A my, niczym lemingi, musimy kopiować rozwiązania Wspaniałego Zachodu. A że są kraje, takie jak Szwecja, Norwegia czy Szwajcaria, które nie zezwalają na ubój? Kto by zwracał uwagę na takich odmieńców, kiedy pieniądze są do zarobienia! Bo jedzenie nie ma prawa głosu. To pieniądze nam rozkazują. Jak słusznie to ujął Leopold Staff: „Nic nie zubożyło świata bardziej niż złoto”.
Więcej o sprawie TUTAJ 

Chciałam wam również przy tej okazji polecić utwór death metalowego zespołu Arch Enemy pt.: „Cruelty Without Beauty”. Jak powiedziała Angela Gossow, wokalista: „Klip jest dość surowy i ekstremalny, przez co dobrze odzwierciedla tekst dotyczący tematu bliskiego memu sercu - okrucieństwa wobec zwierząt i doświadczeń na zwierzętach”.

A teraz część modowo-zdjęciowa:
płaszcz, spódniczka, spinki z jaskółkami - Orsay; szal - pamiątka z Paryża; bluzka, wdzianko w kropki - s.Oliver; buty - CCC; torebka, żabo-pierścionek - Fleq; perły - Glitter; krzyżyk - Claire's; kolczyki - H&M

środa, 24 kwietnia 2013

Kryminaliści i kryminalistycy; czas miesięcznic

Oto Leszek P. zwany również Bożenką

21 kwietnia obchodziłam pierwszą miesięcznicę bycia w kole kryminalistyki, natomiast 22 kwietnia – pierwszą miesięcznicę bloga. O ile zazwyczaj ignoruję takie sprawy (zazwyczaj nawet dat nie pamiętam), to są to akurat dwie rzeczy, które bardzo pozytywnie wpłynęły na moje życie (i dlatego też o nich będzie poniższy post).

Od pierwszego semestru chciałam przynależeć do jakiegoś koła, ale tak się niestety złożyło, że pierwsze, do którego poszłam, umarło śmiercią naturalną poprzez brak jakichkolwiek spotkań. Cóż, selekcja naturalna jest nieubłagana. Miesiąc temu uznałam, że owo koło nie zmartwychwstanie, więc postanowiłam poszukać innego. Zdecydowałam się na Studenckie Koło Naukowe Kryminalistyki. I była to jedna z mądrzejszych decyzji w moim niedługim życiu - na równi z pomysłem zapoznania się z literaturą fantasy (patrz: TA notka) albo z kupieniem biletu na koncert Rogera Watersa dwa lata temu. Muszę przyznać, że dawno nie uczestniczyłam w niczym tak pozytywnym. Chodzi tu głównie o ludzi – sympatycznych, otwartych, entuzjastycznie nastawionych, którzy mają chęć robić coś więcej. Takich, z którymi chce się współpracować i których poznaje się z chęcią. Co za tym idzie, w przeciwieństwie do poprzedniego, to koło żyje i to bardzo. Spotkania ma regularnie co tydzień, członkowie organizują seminaria, w dodatku trafiłam na dość „gorący” okres – mam za sobą Drzwi Otwarte wydziału oraz Giełdę Kół Naukowych, a czeka mnie jeszcze wyjście na sekcję zwłok oraz do oddziału karnego. Przynależność do tego koła niesamowicie motywuje mnie do działania. Żeby nie siedzieć i nie czekać, aż inni coś zorganizują, ale żeby też się jakoś w to włączyć. Stąd moje bycie „professional photographer” ;) podczas wyżej wymienionych okazji.

O blogu już niejednokrotnie pisałam. Najbardziej podoba mi się obserwowanie tego, co tworzę. Myślę, że miło mi będzie za jakiś czas wrócić do dawnych notek i powspominać niektóre sprawy, bo tworzę tu swoistą „galerię czegoś pozytywnego”. Z jednej strony piszę o rzeczach, które mnie zainteresowały, ale z drugiej przelewam tu także część swojego życia. To taka mały skrawek mnie, którym chcę się podzielić, a który tym sposobem uwieczniam zarówno poprzez moją pisaninę, jak i poprzez robienie zdjęć. Unieśmiertelniam go, bo nie zginie w odmętach pamięci, ale będzie tu zapisany, póki internet (albo przynajmniej serwer) żyw.

Reasumując, blog, jak również SKN Kryminalistyki, dają mi swoistego kopa motywacyjnego w cztery litery, żebym nie siedziała bezczynnie, ale też dała coś od siebie. I obie te rzeczy przynoszą niesamowicie dużo satysfakcji. Bo choć na Drzwiach Otwartych WPAiE był taki ruch, że nie miałam nawet czasu skoczyć piętro wyżej po kawę, to wróciłam stamtąd nadzwyczaj ukontentowana. Po prostu dlatego, że mogłam choć odrobinkę pomóc kołu. I że nie mam dzięki nim, jak i dzięki blogowi, poczucia tracenia czasu. Nie siedzę pół dnia nad serialami na Comedy Central ani nie przeglądam godzinami obrazków na Kwejku. Teraz robię coś, co ma jakiś sens. Coś konstruktywnego.

Reasumując (tym razem już naprawdę!), jeżeli obudziliście się już z zimowego letargu i nie wiecie, co z sobą począć – działajcie! Załóżcie blogi, zapiszcie się do jakiś kół studencki, organizacji charytatywnych, klubów tańca, warsztatów szydełkowania itp. Zróbcie cokolwiek, żeby wasze życie stało się ciekawsze i żebyście poznali nowych, świetnyc ludzi. Gwarantuję, satysfakcja z takich czasami wręcz błahych działań bywa ogromna.

Pozdrawiam i ściskam mocno,
Reptilia

PS. Dziś Światowy Dzień Książki. Świętowaliście go w należyty sposób ;)? 

Drzwi Otwarte WPAiE:
Uwaga, bo strze... hm... albo przynajmniej mogę tym w kogoś rzucić, efekt byłby podobny ;)
Lubię to zdjęcie; Kupa ludzi gapiących się na dowód osobisty i jego ukryte (widoczne pod światłem UV) znaki oryginalności
sweter - Cubus; spódniczka - Orsay; glany - Steel / Takt Rybnik; mniejsze przypinki - Empik; większa przypinka - Pyrkon; wisiorek, zegarek - Lolita Accessories

Giełda Kół Naukowych:
Bo sprawiedliwość jest zawsze na czasie
Nie byłabym sobą, gdybym nie wrzuciła zdjęcia z matrioszkami
A może lizaczka z robaczkiem?
Jedzenie <3
Wilk!Albo przynajmniej to, co z niego zostało...
Odbijanie odcisków palców przy pomocy substancji potowo-tłuszczowej (czyli tego, co mamy na łapkach ;))
Po lewej widzimy losowo zatrute ciasteczka ;>
Reptilia aresztowana
Szczerzę się, bo mnie koło archeologów pobazgrało (podobno napisali mi moje imię)
bluzka, spódniczka - Mohito; toczek, różowa bransoletka, turkusowana bransoletka - Claire's; złota bransoletka - Lokaah; zegarek - pamiątka z Chorwacji; kolczyki - Allegro
 

sobota, 20 kwietnia 2013

Dezerterzy


Dzisiaj chciałam się z wami podzielić pewnym bardzo ciekawym wierszem. Wszyscy mówią, jaka to ogromna hańba stchórzyć, uciec z placu boju. Od dziecka wpajany jest nam ideał antycznego żołnierza, dla którego honorem był powrót z tarczą bądź na tarczy, bo jeśli wróciłby bez niej, to by znaczyło, że zdezerterował i nie należy mu się żaden szacunek. Ja sama jestem daleka od chwalenia takiej postawy, jednak myślę, że warto czasami się nad zastanowić tymi, którzy uciekli, albo, ujmując to przewrotnie, którzy mieli odwagę uciec. Skazani na ostracyzm społeczny, wykluczeni, najgorsi. Dezerterzy byli, są i będą, niezależnie od czasów, miejsca i wojny. Ludzie, którzy ukochali życie zbyt mocno, aby oddać je za konflikt person, stojących na tyle wysoko, że nie dotykają ich kule i miecze. Ci, u których strach zwyciężył nam męstwem. To postawa, której się nie da wcześniej wybrać i nie można przewidzieć, jak by się zachowało w tragicznej sytuacji.

Tadeuasz Różewicz - Dezerterzy

1
ja człowiek
małej wiary
modlę się za spokój
tych dusz śmiertelnych
za cienie
które nie mogą
znaleźć miejsca
wiecznego spoczynku
zabłąkane między pustym niebem
i ziemią ojczystą

ja człowiek dobrej woli
i małej wiary
czekam na pomnik
nieznanego żołnierza dezertera
ze wszystkich armii
ze wszystkich wojen

pomnik wzniesiony
ukradkiem do nieba
pod ziemią
pomnik wzniesiony oczami
matek żon sióstr kochanek

pomnik wzniesiony
ze wstydu rozpaczy strachu
miłości nienawiści
pomnik bez imienia i nazwiska

Odwaga dezertera
jest ciężka do zniesienia
dla bliźnich
kto uciekł z pola chwały
kto uciekł ze szlachtuza
nie znajdzie przebaczenia
u współczesnych
i potomnych

kto uchylił się od zabijania
sam siebie zabił
i pogrzebał żywcem
w niepamięci

uwieńczony liściem dębowym
na gałęzi drzewa
albo na latarni
powieszony w kwiecie wieku
dezerter
déserteur
Fahnenflüchtiger
Landesverräter
ucieka do końca świata

„biada temu
kto w kwiecie lat
nie ukoiwszy swej żądzy życia
padł ofiarą
sztyletu wrażego
biada jemu i biada nam
jego współrodakom
lub współobywatelom
dusza jego nie zazna spokoju
przebywa wśród nas
znieważona i urażona”

2
poeta modli się za duszę
nieznanego dezertera

módlmy się
wierzący w Boga
i wierzący w Nic
za śmiertelne dusze
błąkające się
po polach lasach łąkach
po ulicach miast
po kościołach i cmentarzach
módlmy się za dezerterów
pierwszej i drugiej wojny światowej
wieczne odpoczywanie
racz im dać Panie
Módlmy się za dezerterów
wojen obronnych i napastniczych
wojen sprawiedliwych i niesprawiedliwych
módlmy się za tych co porzucili
znaki mundury
broń i sztandary
„Nie zabijaj”
powiedział Pan
i milczy
„Gott mit uns“
powiedział człowiek
i ruszył na wojnę
z krzyżem
w ręku

Wzywam Was
na Apel Poległych...
Dezerterzy!
Ze wszystkich armii świata!
niech kompania honorowa
odda salwę skierowaną
w wasze serca głowy
zawiązane oczy

niech wasi koledzy
rozstrzelają jeszcze raz
wasze imiona
wasze cienie
pamięć o was

apoteoza wodzów
generałów rzeźników
ludobójców trwa

oni ustanawiają wojnę
i pokój
prawo do życia
prawo do śmierci
a matki rodzą dalej
rodzą bohaterów
rodzą dezerterów
rodzą ludzi
biedne ludzkie istoty
jedyne ssaki ubrane
w operetkowe mundury

pod pstrymi sztandarami
szykują się do wojny
do wojny do wojny
szykują się do ostatniego
wystąpienia
w teatrze wojny

a ja czekam
na pomnik nieznanego dezertera
ze wszystkich armii świata

.
.
.

 płaszcz, sukienka, gorsetowy pasek - Orsay; sweter - Cubus; torebka - TK Maxx/Princess&Cult; botki - CCC; apaszka - Bijou Brigitte; zegarek - Lolita; wisiorek-kamea - Restyle; kolczyki - Takt Rybnik; opaska - Lokaah, czarny pierścionek - Glitter; barani pierścionek - Claire's; czapka - no name

środa, 17 kwietnia 2013

Wiosenne porządki

Przyszła wiosna, a z nią tradycyjnie czas na wiosenne porządki. Tym razem postanowiłam, oprócz zwyczajowego przetrzepania szafy, zrobić coś więcej – zrobić porządek w swoim życiu. Nie chodzi mi bynajmniej o wywrócenie go o 180º, ale o kilka pozytywnych, a zarazem znaczących zmian: zapisanie się do SKN Kryminalistyki, przejście na dietę oraz, o czy nie wolno zapomnieć, założenie tego bloga.

Zacznę i skupię się dzisiaj głównie na diecie, ponieważ nie jest to stricte wiosenna zmiana, lecz bardziej posesyjna. Odchudzam się razem z NaturHouse'em, pod okiem ich dietetyczki. Polega to głównie na zbalansowanym menu, opartym w dużej mierze na warzywach i chudym mięsie/chudej rybie oraz unikaniu tłuszczu, skrobi, słodzonych napojów etc. Dieta, wbrew pozorom, jest zróżnicowana, przez co nie nudzi się szybko. Konsultacja z dietetyczką sama w sobie jest darmowa, natomiast płaci się za suplementy diety. Moim zdaniem jest to warte tych pieniędzy, ponieważ połączenie zdrowego trybu odżywiania z suplementami daje piorunujący efekt – ja sama schudłam już 11 kg! Dodatkowo motywuje mnie fakt, że nie odpowiadam tylko przed własnym sumieniem, ale też przed panią z NH – a głupio by mi było przed nią, gdyby się okazało, że podjadałam i dieta nie dała pożądanego efektu ;).

Dlatego też wszystkich, chcących wiosną spróbować kolejnych „diet cud”, odsyłam do profesjonalistów z NaturHouse, którzy doradzą, jak się zdrowo odżywiać, i jak uniknąć efektu jojo – bo choć ja jestem dopiero w trakcie kuracji, znam osoby, które korzystały z porad ośrodka już jakiś czas temu i efekt im się utrzymuje.

Uczęszczam do punktu NH w Rybniku (ul. Powstańców Śląskich 16a), choć zdarzyło mi się też być w jednym z dwóch wrocławskich centrów (w Arkadach, na poziomie –1), dokąd wybrałam się w celu zakupienia herbatniczków (do każdej poradni jest dołączony firmowy sklepik) – ich produkty są bardzo dobre, choć nieco kosztowne, lecz na szczęście w większości zastępowalne artykułami dostępnymi w zwykłych delikatesach (co oczywiście nie dotyczy suplementów, będących clue pożądanego efektu). Spotkania odbywają się raz w tygodniu (w moim przypadku, z powodu tego, że nie zawsze wracam na weekend do domu – raz na dwa tygodnie), kiedy to dietetyczka pyta, jak nam idzie przestrzeganie zaleceń, waży nas na normalnej wadze oraz na takiej, która podaje zawartość/nadmiar tłuszczu i wody w organizmie, po czym podaje przepisy i wytyczne obowiązujące do kolejnego spotkania.

A dlaczego właściwie przeszłam na dietę? Źle się już czułam ze swoją wagą, z kolei teraz i czuję się zdrowsza, bo nie jem tych wszystkich ciężkich potraw, i jednocześnie jestem trochę bardziej pewna siebie. O tym drugim świadczy chociażby fakt, że rozmawiałam z panią z herbaciarni (patrz: Zawieszony post), choć uważam się za osobę raczej nieśmiałą w stosunku do obcych ludzi. A skoro już o tym -  byłam w poniedziałek (15.04) znów w K2 (na pysznej herbatce Pu Ehr :D) i okazuje się, że wszystkie trzy kawki zostały odwieszone, w tej chwili tablica jest pusta i oczekuje na kolejne zawieszenie ;).

O blogu (pobudkach założenia etc.) wspominałam już w pierwszej notce. Mam nadzieję, że połączenie cech bloga modowego z elementami treściowymi znanymi powszechnie jako „moja paplanina” nie wypada najgorzej (zakładając, oczywiście, że tę pisaninę ktoś czyta ;)).

O Kole Kryminalistyki jeszcze szerzej napiszę w innym poście. Na razie wspomnę jedynie, że możliwość należenia i uczestniczenia w nim daje mi niesamowicie dużo satysfakcji. To taki motywacyjny kop w cztery litery, żeby nie siedzieć bezczynnie, ale w coś się zaangażować.

Inni porządkujący - Ola, instruktorka, z którą miałam zumbę, kiedy wracałam do Rybnika, odeszła z fitnessu, na który chodziłam. Trochę mi smutno, bo ją lubię, więc wiem, że będę za nią tęsknić. Ale to pozytywny smutek. Ola zakłada teraz swój klub fitness i trzymam mocno kciuki, żeby odniosła sukces. To świetnie, że kieruje swoim życiem, że wykorzystuje szansę na realizację swoich celów, a nie czeka biernie na to, co przyniesie jej los. Powiem więcej: to genialnie! Oby wszystko jej dobrze poszła i oby żadne ewentualne trudności jej nie zniechęciły :)!

Pozdrawiam,
Reptilia :)

PS. Z okazji Dnia Czekolady, który był 12 kwietnia, życzę wam wszystkiego najsłodszego – samych słodkich myśli i słodkich przeżyć!!!
Keep smiling! Nevermind how stupid you look ;)
Profesjonalnie rzecz nazywając, oto: "sweet focia z muffinką"
Małe imprezowe grzeszki (choć ciasta nie kosztowałam!). Ale w końcu okazja była - urodziny mojej drogiej JS :)
sweter, pasek - Orsay; spódniczka - H&M; koturny, torebka - CCC; przytorebkowy kot - znaleziony w odmętach szafy; wężoszyjnik, pierścionek z czachą - Glitter; kolczyki z pająkami (nie do końca widać, ale uwierzcie na słowo, że to pająki) - Restyle; kolczyki-kulki, pierścionek '?' - Claire's; opaska 'kolczasty łeb' - Lokaah; zegarek - Lolita


środa, 10 kwietnia 2013

Zawieszony post


Ostatnie parę dni minęło mi, muszę przyznać, w bardzo miłej atmosferze. Odwiedzenie koleżanki, która miała urodziny, bieganie z aparatem podczas drzwi otwartych wydziału i uwiecznianie nim działalności koła kryminalistyki, pójście do kawiarni, oferującej zawieszoną kawę i sporo drobniejszych rzeczy niesie mnie od soboty na fali pozytywnej energii, a nadchodząca wiosna jeszcze to potęguje. Toteż dzisiejszy post również będzie o czymś pozytywnym.

Słyszeliście już o ww. zawieszonej kawie? Jest to projekt społeczny, który został wymyślony we Włoszech i nosi tam nazwę caffè sospeso. Akcja polega na tym, że każdy gość kawiarni może kupić dwie kawy (albo jeszcze więcej, jeśli chce ;)), z czego jedną wypija i prosi o zawieszenie drugiej. Następnie ktoś inny może przyjść i poprosić o tę już opłaconą, zawieszoną kawą. Cały sekret akcji polega na chęci dzielenia się dobrem, wykazywanie drobnych, bezinteresownych gestów. Ktoś kupuje kawę, nie zamierzając jej wypić, żeby dać szansę jej wypicia komuś, kto np. zapomniał pieniędzy albo komu ich na rzeczoną kawę zabrakło. Choć w internecie panują mieszane uczucia, ja zamierzam wierzyć, że akcja będzie przebiegała zgodnie z zamierzeniami i że będzie niewielu spryciarzy, chcących jedynie brać i korzystać z okazji do czegoś darmowego, natomiast będzie wielu, którzy zechcą wykonać taki gest dobrej woli oraz że wszyscy nauczymy się, że dzielenie się dobrem nie musi być trudne (i może całkiem dobrze smakować ;)).

Aleksander Każurin, który zaimportował pomysł zawieszonej kawy do Polski, tak mówi o pomyśle i celach akcji: 
„Są dwa powody. Pierwszy - Polacy ciągle narzekają na brak przyjaźni w społeczeństwie. Zdecydowałem, na ile oczywiście mogę, troszkę to zmienić, zwłaszcza, że nie wymaga to większego wysiłku. Wystarczy przymocować tablicę obok barmana, nalepkę na drzwi i zawiadomić stałych klientów. A drugi powód jest bardziej osobisty. Robiąc coś takiego, obserwujesz ciekawe procesy, poznajesz nowych ludzi, integrujesz się. Jednym słowem w naszej kawowej sytuacji wszyscy są zadowoleni. (...) Cel jest prosty - tworzenie tkanki społecznej przyjaznej człowiekowi. Parę razy słyszałem: "Przecież to nie Włochy, proszę Pana, w Polsce to nie zagra, nikt nie będzie chciał się dzielić”. A jednak jest jakaś magia w tym podarunku, więc po trochu sprawa się kręci. Zwykle odpowiadam: "Wyście, Polacy, jeszcze siebie nie znacie".”

 Postanowiłam empirycznie sprawdzić, co też się za tym wszystkim kryje. Za cel obrałam sobie wrocławską herbaciarnię K2 . Zamawiając cappuccino, podpytałam sympatyczną panią tamże pracującą o zawieszone kawy. Dowiedziałam się, że dołączyli do akcji w zeszłym tygodniu, a jak do tej pory dwie osoby kawy zawiesiły i na razie nikt nie skorzystał z możliwości odwieszenia. Sądziłam, że ludzie będą zawieszać najprostsze, najtańsze kawy, a na tablicy zauważyłam, że mają wypisane takie pyszności jak: latte kasztanowa i latte bananowo-czekoladowa. I pomyślałam, jakie to miłe, że ludzie, którzy w tym biorą udział, nie mają podejścia cechującego np. wiele osób wrzucających pieniądze do wośposkarbonek, którzy dadzą 1zł i sądzą, że są najbardziej altruistycznymi istotami na świecie. Nie, wręcz przeciwnie, tutaj nie dość, że ludzie kupują kawy, których sami nie wypiją, to nie jest to najtańsze espresso, ale droższe (i smaczniejsze, moim skromnym zdaniem) pozycje z menu. Podpytałam również, kto do tej pory zawiesił kawy – jedna z nich została opłacona z portfela studentki, druga – pani w średnim wieku. Wiem, że trudno wyprowadzać wnioski, mając tylko dwa przykłady, ale i tak sądzę, że dzięki temu widać, że ów projekt nie trafia tylko do konkretnej kategorii społecznej, ale różni ludzie chcą się w to zaangażować. Mam nadzieję, że akcja nabierze rozgłosu i więcej ludzi skorzysta z możliwości zarówno zawieszenia, jak i odwieszenia kawy. Na koniec podziękowałam za rozmowę, a następnie poprosiłam o zawieszenie ode mnie cappuccino. A co, czemu i ja nie miałabym być pozytywna ;)?
 bluzka - Restyle; sweter - Cubus; spodnie - C&A; kolczyki - Orsay; czerwona bransoletka - Lokaah; turkusowa bransoletka - Claire's; korale, opaska - no name

--- Bonus ---

Skoro gro zespołów dodaje bonus tracki do albumów, to ja sobie dodam bonus photos, ot co. Są to zdjęcia, z których i tak nie zrobiłabym osobnej notki, więc je tutaj przemycę. Możecie popodziwiać plakatową ścianę i to wysublimowane połączenie zespołów.
 płaszcz - Promod; t-shirt "Talk nerdy to me" - New Look; spódniczka, sweter - H&M; torebka - TK Maxx (Princess&Cult); kolczyki (nieco mało widoczne) - Restyle; misio-czapka, szal a'la Wielki Ptak - no name