Museuminsel, wyspa muzeów. Piękne,
wspaniałe miejsce – mogłabym tam zamieszkać (tym bardziej, że
karnet roczny wcale nie wyszedłby mnie aż tak dużo ;)).
Jednodniowe wolne wejścia do wszystkich muzeów z wyspy kosztują 9
euro (natomiast jednorazowe wejście do samego Pergamonu, bodajże, 7
euro – czyli zdecydowanie opłacają się te mini-karnety). W
Pergamonmuseum niesamowite wrażenie już na samym wejściu robi
olbrzymich rozmiarów Ołtarz Zeusa z
płaskorzeźbami przedstawiającymi sceny z wojny bogów. Zabytki
starożytne zostały rozdysponowane pomiędzy Muzeum Pergamońskie a
Altes Museum, w którym znajdują się głównie rzeźby i inne
jednostkowe przedmioty, w przeciwieństwie do Pergamonu, gdzie
umieszczono zabytki większe, stanowiące jakąś całość np.
kolosalnych rozmiarów brama Isztar, której w muzeum zmieściła się
jedynie przednia, mniejsza część czy też brama rynku z Miletu z
rzeźbą cesarza Hadriana. Poza sztuką starożytną oraz sztuką
Azji Przedniej w Pergamonmuseum umieszczono również Muzeum Sztuki
Islamskiej m.in. z pięknymi mihrabami. Wracając do wspomnianego
wcześniej Starego Muzeum, czyli Altes, mamy tu do czynienia głównie
z pojedynczymi rzeźbami (zarówno przedstawiającymi znane osoby jak
i tych, których imiona zatarły się na przestrzeni historii),
urokliwymi wazami i biżuterią (przepiękna, bogata, ale
nieprzesadzona, zdobiona wzorami węży, ptaków, liści etc. - ach!,
gdyby taką można było dziś gdzieś kupić...). Ostatnim, do
którego dotarłyśmy na wyspie, było Alte Nationalgalerie z
obrazami twórców neoklasycystycznych, romantycznych,
impresjonistycznych oraz reprezentujących Biedermeier (sztuka
mieszczan dla mieszczan). Mimo niesamowicie już wtedy bolących nóg,
nie potrafiłam oderwać się od wspaniałych dzieł, pokazujących
prawdziwe talenty XIX-wiecznych malarzy. Natomiast, dla kontrastu,
następnego dnia, skuszona opisem w przewodniku, wybrałam się do
Neue Nationalgalerie. Nie dostałam tam obiecanego Salvadora Dali,
dostałam za to, jak sądzę, jakieś skrzywienie psychicznie. Ja
wiem, nie rozumiem sztuki współczsnej, ale co to jest, żeby
zamalować kartkami i kilkoma plamami farby płótno? Albo zamalować
całe płótno na kolor kobaltowy? I jak ja, zgodnie ze słowami
audioprzewodnika, mam być „emotionally touched” przez czerwień
z dwiema czerwonymi kreskami? Pewnie wiele osób się nie zgodzi z
moją oceną tego miejsca (i słusznie, wszak każdy ma swój gust!),
ale, ujmując rzecz brutalnie, uważam, że oprócz darmowego
audioguide'a, powinni do biletu dodawać jeszcze setkę wódki, bo
tego na trzeźwo kontemplować się nie da. Dobrze, skończyłam się
wyżywać na sztuce współczesnej. Ostatnim muzeum, w jakim byłyśmy
(właściwie pierwszym, ale omówionym prawie że na koniec) było
Muzeum Historii Naturalnej. Powiem tak, Londyn to to nie jest,
wiadomo. Mniejsze, w dodatku część ekspozycji była niedostępna.
I wydaje mi się, że od czasu wycieczki do Anglii (cztery lata
temu), trochę mi się gust zmienił i już aż takiego wrażenia nie
robią na mnie ani przeróżne kamulce (laik, laik), ani wypchane
zwierzęta. Co nie zmienia faktu, że muzeum samo w sobie jest
ciekawe i warte odwiedzenia – jednak nie było dla mnie aż tak
interesujące, jak te na Wyspie. Na sam koniec pozwolę sobie
wspomnieć o czymś, co sensu stricto nie jest muzeum, ale nosi pewne
znamiona, a mianowicie Podziemia Berlina. Jest kilka opcji do wyboru
m.in. bunkier przeciwatomowy, my zdecydowałyśmy się (głównie z
powodu odpowiadającej godziny) na wejście do bunkru dla ludności
cywilnej z czasów II wojny światowej. Kosztowało to 8 euro i było
diablo warte swojej ceny. Miejsce bardzo ciekawe, dodatkowo oprócz
standardowego wyposażenia bunkra, zawierało też różne eksponaty
z okresu wojny/powojnia (most interesting – hełm przerobiony na
durszlak i bomba przerobiona na piecyk). Dodatkowo trafił nam się
przesympatyczny przewodnik z darem mówienia. Szkoda jedynie, że nie
można było robić zdjęć, więc musicie mi uwierzyć na słowo, że
warto się tam wybrać ;). Reasumując, większość muzeów, które
odwiedziłam, serdecznie polecam wszystkim mniej i bardziej znającym
się na sztuce. Żałuję tylko, że zamiast do Neue Nationalgalerie
nie poszłam do Muzeum Salvadora Dali albo do Bodemuseum (kolejne
starocie na Museuminsel <3). Obym kiedyś i tam dotarła!
Pergamonmuseum:
|
Nie byłabym sobą, gdybym nie zrobiła zdjęcia gadzinie |
|
Focia z Hadrianem, a co! |
|
Makieta bramy Isztar - jak już wspomniałam tylko ta przednia, mniejsza część mogła być zrekonstruowana w muzeum, a i tak jest ogromna |
Altes museum:
|
Demeter, zawsze ją lubiłam |
Alte Nationalgalerie:
|
Arnold Bocklin - Der Einsiedler |
|
Paul Baum - Weiden am Bach |
|
Fritz von Uhde - Das Tischgebet (Komm Herr Jesu, sei unser Gast) |
|
Gustav Spangenberg - Der Zug des Todes |
|
Franz von Stuck |
Neue Nationalgalerie:
|
Franz Radziwiłł - Flandern (jeden z niewielu dzieł w NNG, które mi się podobały) |
|
To jest sztuka. To jest coś. Kto mi to zinterpretuje? |
|
Mark Rothko |
Muzeum Historii Naturalnej:
|
Dziwna sala ze zwierzętami w formalinie |
|
Kolejne reptilki wyzdjęciowane |
|
Tak, to właśnie wielki komar |
Strona, na której znajdziecie informacje odnośnie wycieczek w podziemia Berlina:
Pozdrawiam Was ciepło!
O widzę mój ukochany Pergamon, Bramę Miletu i Drogę Procesyjną Isztar, uwielbiam to miejsce i wybieram się tam niedługo ponownie :)
OdpowiedzUsuń