piątek, 20 września 2013

Do Brueghlów tylko we fraku

Jan van Kessel - Studium motyli i innych insektów

Reklamy zewsząd krzyczały do mnie o wystawie obrazów Rodziny Brueghlów (były nawet na tramwajach), toteż kiedy w końcu miałam okazję, postanowiłam się na tę wystawę wybrać. Oczywiście bardzo sprytnie wybrałam godzinę, w której natrafiłam na kilka wycieczek szkolnych, więc spokojną kontemplację miałam już z głowy. Na szczęście starsza i młodsza młodzież nie zachowywała się aż tak źle, jak pomstują media (nie krzyczeli, nie okazywali ostentacyjnie znudzenia, niektórzy wprawdzie smsowali, ale była to rzadkość), a w pakiecie z problemami z dopchaniem się do obrazów, dostałam możliwość podsłuchiwania przewodniczek. Dowiedziałam się m.in., że malarze tak często malowali kwiaty nie tylko ze względów estetycznych, ale też dlatego, że symbolizują one życie, przemijanie, ponieważ tak jak człowiek rodzi się, rośnie, a na koniec umiera, tak i kwiat rozwija się z pąka i powoli usycha. Przy „Alegorii powietrza” Jana Brueghla Starszego zastanowiła mnie jedna sprawa. Rozumiem obecność nań ptaków latających, gdyż to automatycznie kojarzy się z powietrzem, ale co tam robił struś? Biedny, przyziemny struś? Chyba że malarz chciał pokazać dla kontrastu takiego ptaka, który nie ma szczęścia posiadać umiejętności latania (całkiem sprytne, czyż nie?). Jeśli chodzi o „Alegorię wojny”, to o ile rozumiem przedstawienie w tle legionów (wyglądały rzymsko, ale może to już moje spaczenie umysłowe), to moim zdaniem na pierwszym planie nie powinno być lwa zjadającego antylopę i innych tego typu obrazków ze świata przyrody. Ja wiem, że wśród zwierząt toczy się ciągła walka o przetrwanie, ale to mocno zatrważające utożsamiać ich egzystencję jedynie z wojną. Podobało mi się, że wystawa zaczynała się obrazem Hieronima Boscha („Siedem grzechów głównych”), gdyż, jak słusznie zauważono, obaj panowie prawdopodobnie nigdy się nie spotkali, jednak Pieter Brueghel Starszy inspirował się twórczością van Aekena. Urzekł mnie obraz „Pochlebcy” Pietera Brueghla Młodszego, na którym z niezwykle brutalną dosłownością owi pochlebcy wchodzili komuś w tylną część ciała (uniwersalność przekazu, smutnie aktualnego po dziś dzień). Warto również zwrócić uwagę na obrazy Davida Teniersa, który wprawdzie nie pochodził z rodu Brueghlów, jednak był z nimi spowinowacony poprzez małżeństwo z Anną Brueghel i nie sposób odmówić mu talentu malarskiego. Myślę, że nie ma sensu rozpisywać się na temat poszczególnych dzieł, po prostu napiszę, że zdecydowanie warto się wybrać, więc jeśli będziecie mieć okazję, to do 30 września możecie zobaczyć Rodzinę Brueghlów w Pałacu Królewskim we Wrocławiu.
Peter Brueghel Starszy - Zmartwychwstanie

Jest też część modowa notki. Wprawdzie zdjęcia nie były robione we Wrocławiu, aczkolwiek w muzeum byłam ubrana bardzo podobnie, więc pomyślałam, że dołączę tu tę stylizację. Mam na sobie frak kupiony od Fu-Ku podczas Szarych Kotów. Wprawdzie frak kojarzy się bardziej ze spodniami, ale tak mi się spodobało jego połączenie z kwiecistą spódniczką (moja nowa ulubiona ;)), że uznałam, że muszę z nich stworzyć outfit. Jak już wspominałam, beżowy kolor jest niezwykle uniwersalny i pasuje do większości moich ciuchów. Co się tyczy samego fraka, jest pięknie wykonany i pasuje zarówno na bardziej formalne wyjścia (już widzę, że go ubiorę na egzaminy!), jak i również na co dzień.

Jak zwykle zachęcam do obserwacji tradycyjnej tudzież bloglovinowej oraz do polubienia mnie na Facebooku :)








frak - Fu-Ku; spódniczka - New Yorker; bluzka, kolczyki - Orsay; czółenka - CCC; torebka - Primark; łańcuch - no name (kupiony od Moniezji podczas swap&shop)

10 komentarzy:

  1. Zrezygnowałabym z kolczyków, ale ogólnie bardzo ładnie;)

    OdpowiedzUsuń
  2. ale elegancko, ładna spódniczka:)pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  3. Zwróciłaś uwagę na parę interesujących rzeczy w związku z wystawą :) I moją uwagę też przykuł obraz "pochlebcy". Co prawda w drugiej części - widząc powtarzające się motywy - poczułam się lekko znużona, ale całość naprawdę robiła wrażenie! :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fakt, niektóre motywy się niezwykle często powtarzały, choć mnie to akurat nie znużyło ;).

      Usuń
  4. Bardzo ciekawy fraczek, ładnie Ci w tej spódniczce :)
    Ja na wystawie nie byłam, słyszałam tylko relację mojej mamy, która była trochę zawiedziona.

    OdpowiedzUsuń
  5. poszlabym na taka wystawe, choc przyznaje, ze szkolne wycieszki potrafia skutecznie zepsuc klimat O_o

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też się obawiałam, że zepsują mi klimat, na szczęście nie było tak źle ;).

      Usuń
  6. frak!!!! totalna rewelacja
    rewelacyjnie:*
    ♡ ♡ ♡ ♡
    pozdrawiam, Ola

    OdpowiedzUsuń
  7. Zakochałam się w tym fraku! <3


    Pozdrawiam,
    Confassion
    www.confassion.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Alegoria rządzi się swoimi prawami stąd obecność zjawisk ze świata przyrody, które Cię zdziwiły. Z tych zjawisk należy wydobyć znaczenie symboliczne. Gdyby w "Alegorii wojny" były same legiony, nie byłaby to już alegoria ;) Jeśli interesuje Cię ta tematyka odsyłam do Ikonologii Cesarego Ripy. Co do strusia- on też ma bogate znaczenie symboliczne i Twój tok myślenia nie jest zły :) Jednak należy wziąć pod uwagę, że tego typu przedstawienia często bywały pretekstem do pokazania różnych gatunków roślin i zwierząt :)

    OdpowiedzUsuń